Samo wspomnienie o rodzeństwie budziło u Julki ogromny lęk. Nasza córeczka była wojującą jedynaczką. Wiadomo córeczki są ulubienicami tatusiów (ze wzajemnością) więc Julkomama niekiedy wspominała o tym że chciała by mieć synka. Julki jakoś to nie przekonywało, żadnych nowych dzieci w rodzinie, tak postanowiła i kropka.
Julka nie chce odbiegać od rówieśników, jak gąbka chłonie to co zobaczy w przedszkolu. To w przedszkolu nauczyła się bawić lalkami, to tam pozwalała przedszkolankom robić eksperymenty z włosami. Pocieszaliśmy się że może i przedszkole jakoś wpłynie niechęć Julki do rodzeństwa.
Nie chodziło aby nagle zapragnęła aby rodzice postarali się o rodzeństwo dla Niej. Wystarczyło by nam aby w sytuacji gdy ktoś wspomni o rodzeństwie, niemowlakach, nie kończyło się to jednym – histerią i płaczem naszego niesfornego jedynaka.
Do Julki przedszkola chodzą rodzeństwa, co więcej Jej koleżanka z grupy ma w przedszkolu młodszego brata, często o nich wspomina, niekiedy razem się bawią. Pół roku i nic, Jula nie zmienia swoich poglądów.
Rozpoczął się lipiec, w Julki grupie pojawiło się kilkoro nowych dzieci, w tym rodzeństwo. Minęło raptem dwa dni i Julka wczoraj ogłosiła publicznie że chce mieć brata albo siostrę.
No nie do końca – Julkomama już się cieszyła (dorosłym czytelnikom nie muszę tłumaczyć z czego), ale postawiła jeden warunek – to nowe dziecko MUSI być starsze od Niej, jakikolwiek niemowlak nie wchodzi w grę.