Na wczorajszy dzień świąteczny Julka miała zaplanowanych sporo atrakcji. Nie wszystko do końca wypaliło ale widząc relacje telewizyjne z Podkarpacia domyślacie się co mam na myli. Rano odbyła się praktyczna nauka sadzenia ziemniaków. Julka posiada w domu fachową literaturę dotyczącą rolnictwa, ale dziadek postanowił że musi pokazać wnuczce jak w rzeczywistości wygląda sadzenie ziemniaków. No może nie do końca wczorajsze prace polowe odzwierciedlały to co prawdziwi rolnicy robią, bo kto sadzi ziemniaki w specjalnie przygotowanych dołeczkach na grządce w ogródku, ale po kolei.
Zapewne zastanawiacie się dlaczego prace rolnicze odbywały się w świąteczny dzień. Odpowiedź jest bardzo prosta, dziadek już dawno obiecał to wnuczce ale z powodu wcześniejszej choroby dopiero wczoraj Julka mogła pojechać na wieś. Aby mieć pewność że ziemniaki jesienią dadzą obfity zbiór, w piwnicy zostały wybrane odpowiednie sadzeniaki.
Dzień wcześniej Julkotata przekopał dokładnie grządki, babcia posiała swoje warzywa zostawiając niewielkie poletko na plantację wnuczkowych ziemniaków.
Dobrze że biedna babcia nie widziała jak ukochane wnuczki podczas prac polowych dewastują Jej część warzywnika
Wystarczy jedno fachowe spojrzenie i już widać jak ziemniaki ładnie wypuszczają kłącza. Julka wiedziała że ziemniaki trzeba umieścić w ziemi, ale nie biedactwo nie wiedziała nic o tym że po posadzeniu trzeba wszystko przysypać dokładnie ziemią.
Prace rolno-ogrodnicze zostały wykonane to można przystąpić do realizacji kolejnego punktu programu – inspekcji na budowie domku ogrodowego. Ponieważ tej tematyce zostanie poświęcony osobny wpis powiem tylko tyle – Julce bardzo spodobało się to co do tej pory zostało już wykonane ale zobaczcie sami.
Julka wykorzystała ładną pogodę na świeżym powietrzu do granic możliwości.
Głównym popołudniowym wydarzeniem miał być pierwszy w tym roku grill. Już wcześnie rano zostały przygotowane polędwiczki w marynacie, które cierpliwie czekały w lodówce na rozpalenie ognia. Grill został ustawiony na tarasie, węgiel drzewny nasypany i stało się nieszczęście. Zaczął padać ulewny deszcz. Padało całe popołudnie. Raz deszcz był mniejszy raz większy, przez króciutką chwilkę padał nawet niewielki grad. O grillu nie było więc mowy, awaryjnie trzeba było uruchomić funkcję grilla w kuchence, ale to nie to. Kolejna próba pod koniec maja
Ale obfite opady deszczu spowodowały jeszcze jedną zmianę – Julka musiała zostać na noc u dziadków. Niestety dzisiaj musiała wstać bardzo wcześnie, bowiem na godzinę 8.00 miała zaplanowane godzinne zajęcia logopedyczne.